Z miłości do muzyki #11


Jeszcze jest piątek, więc zdążyłam z cotygodniowym cyklem! Nawał obowiązków i Titus śpiewający Simply the best nie pozwolił mi  na wcześniejszą publikacje:)
Wszyscy pewnie brylują w doborowym towarzystwie na imprezach, więc idealnym kawałkiem na kaca, będzie ten uroczy Anglik.. ;)

Bonobo to w tym przypadku nie małpka, a genialny muzyk z Brighton. Pierwszy raz spotkałam się z jego twórczością w pewnym pubie, dobrych parę lat temu i oddałam mu moje całe serce.
Nie ma płyty, ani nawet jednego utworu, którego mogłabym nazwać słabym - jego muzyka to majstersztyk w każdym calu. Jeśli go nie znacie to macie sporo to nadrobienia, bo albumów wydał już całkiem pokaźną ilość - ale wierzcie mi warto!:)

Dzięki znajomym znalazłam się również na jego koncercie - set Dj'ski też by mnie zadowolił, ale ja akurat trafiłam na live band i przyznam szczerze, że to koncert mojego życia - czegoś tak pięknego jeszcze nie doświadczyłam wcześniej, ani niestety później.

Na tego kaca, o którym wspominałam już wyżej (którego ja mieć nie będę:P) idealnie nadaje się jego najnowszy kawałek, zwiastujący następny krążek:) Zapraszam!



17 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podoba:) Zapraszam co piątek może znajdziesz jeszcze coś dla siebie:)

      Usuń
  2. Widzę, że masz takiego samego hopla na punkcie muzyki co ja :) W głośnikach jest 24/7, a koncerty to dla mnie magia życia :) Kaca nie mam jednak mi się podoba!

    OdpowiedzUsuń
  3. podoba mi sie, wcześniej nie znałam tej muzyczki :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Jeśli będziesz miała okazję iść na koncert- nie wahaj sie!:)

      Usuń
  5. świetny kawałek! niezłe odkrycie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zwykle trafiasz w punkt :) ach jak przyjemnie Jula :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. Jak tak napisałaś to juz chyba go pokochałaś:P hheehehe Wcale się nie dziwię, wszyscy go kochają:P

      Usuń
  8. kawałek świetny i jako tło do pracy na komputerze idealny:)

    OdpowiedzUsuń