Wiatr przynosi zazwyczaj deszcz. Ludzie często mówią, że wiatr oczyszcza umysł z myśli. Wiatr jest zbawcą w upalny dzień w mieście. Dla mnie wiatr jest największym wrogiem - czymś czego szczerze nienawidzę!
O tym jak bardzo mam kota na punkcie mojej grzywki wspominałam już wcześniej, więc jak się domyślacie wiatr psuje cały mój wysiłek jaki wkładam w ułożenie nieznośnej, ale i ukochanej grzywki.
Od paru dni wieje tak, że czuję się jakbym była nad morzem - a o ile się nie mylę i nie postradałam zmysłów to nie jestem (a szkoda!). Codziennie rano suszę ja na szczotkę, ładnie układam, zużywam tony lakieru do włosów i zadowolona z efektu wychodzę z domu. Ledwie postawię nogę za drzwiami już jest cała rozwiana - świetnie, zanim dojadę do pracy będę wyglądać jak Gracjan Roztocki ze swoim garnkiem na głowie.... Super! W głowie ciśnie mi się soczyste.... Wiadomo co ;p
Aktualnie siedzę, a właściwie stoję w pociągu (dziękuję za pracę w sklepie, która mnie uodporniła na stanie jakąkolwiek liczbę godzin) i jadę dla mojego M. -tak bardzo jak jestem w stanie przeżyć fryzurę Gracjana w tygodniu, tak teraz wiatr doprowadził mnie do furii. Nie po to przecież się staram, żeby dobrze wyglądać, w końcu chce się podobać M. Chociaż On i tak by powiedział, że jak zwykle przesadzam ;)
Swoją drogą kto widział taką pogodę w maju? Przeżyłam jesień i zimę walcząc wiecznie z fryzurą i z utęsknieniem czekałam na wiosnę - która nie raczyła zaszczycić nas nawet na chwilę. Smutek, żal i rozgoryczenie!
Jeśli ktoś z was ma niezawodny sposób na utrwalenie tej cholernej grzywki dajcie znać, chętne wypróbuję każdą opcję ;)
J.
O tym jak bardzo mam kota na punkcie mojej grzywki wspominałam już wcześniej, więc jak się domyślacie wiatr psuje cały mój wysiłek jaki wkładam w ułożenie nieznośnej, ale i ukochanej grzywki.
Od paru dni wieje tak, że czuję się jakbym była nad morzem - a o ile się nie mylę i nie postradałam zmysłów to nie jestem (a szkoda!). Codziennie rano suszę ja na szczotkę, ładnie układam, zużywam tony lakieru do włosów i zadowolona z efektu wychodzę z domu. Ledwie postawię nogę za drzwiami już jest cała rozwiana - świetnie, zanim dojadę do pracy będę wyglądać jak Gracjan Roztocki ze swoim garnkiem na głowie.... Super! W głowie ciśnie mi się soczyste.... Wiadomo co ;p
Aktualnie siedzę, a właściwie stoję w pociągu (dziękuję za pracę w sklepie, która mnie uodporniła na stanie jakąkolwiek liczbę godzin) i jadę dla mojego M. -tak bardzo jak jestem w stanie przeżyć fryzurę Gracjana w tygodniu, tak teraz wiatr doprowadził mnie do furii. Nie po to przecież się staram, żeby dobrze wyglądać, w końcu chce się podobać M. Chociaż On i tak by powiedział, że jak zwykle przesadzam ;)
Swoją drogą kto widział taką pogodę w maju? Przeżyłam jesień i zimę walcząc wiecznie z fryzurą i z utęsknieniem czekałam na wiosnę - która nie raczyła zaszczycić nas nawet na chwilę. Smutek, żal i rozgoryczenie!
Jeśli ktoś z was ma niezawodny sposób na utrwalenie tej cholernej grzywki dajcie znać, chętne wypróbuję każdą opcję ;)
J.
I właśnie dlatego kocham moją samoukładającą się grzywkę, suszoną bez żadnej szczotki w ciągu kilku sekund, nieskalaną żadnym środkiem do stylizacji włosów...
OdpowiedzUsuńJuż Ci powiedziałam, że Cie nienawidzę z tego powodu :P
UsuńHhehe i ja wolę jak kropi niż wieje :D
OdpowiedzUsuńTak zdecydowanie wolę być lekko mokra niż rozwiana:D
Usuń