Dramat komunikacyjny


Bynajmniej nie chodzi mi tutaj o dramat w komunikacji międzyludzkiej, a o ten w komunikacji miejskiej (chociaż jeden z drugim się idealnie łączą). Domyślam się, że część z Was porusza się właśnie takim środkiem transportu - w Poznaniu w zasadzie nie ma na co narzekać, wszędzie dojedzie się autobusem lub tramwajem - w moim przypadku dojazd do pracy to albo dwa autobusy, lub dwa tramwaje i autobus w zależności od tego co przyjedzie pierwsze:) W czasie tej 45 minutowej przeprawy przez pół miasta miewam nie lada dramatyczne sytuacje, które od bladego świtu potrafią doprowadzić mnie do białej gorączki.. chociaż chyba lepszym określeniem była by furia - tak furia to idealne określenie!

Wychodząc rano z domu zajmuje mi całe 5 minut dojście na ten piekielny przystanek - dlaczego piekielny? Zamieszkuje go pierdylion gołębi, które srają wszędzie i na wszystko - codziennie rano przeżywam horror rozglądając się gdzie te łajzy siedzą, żeby tylko nie zgarnąć jakieś niemiłej niespodzianki na głowę, a co gorsza na twarz ... póki co udało mi się bez przeszkód przejść to pole minowe, ale znając moje szczęście już niedługo jakaś szara łajza zaczai się akurat na mnie i wtedy prawdopodobnie pół osiedla usłyszy moje soczyste kurwa. Te gołębie tam mieszkają od zawsze -czyli jakieś 15 lat, ale robi ich się coraz więcej, serio jest ich pierdylion ( i tak jest taka liczba:P)

Żeby było zabawniej wszędzie gdzie to możliwe zainstalowano kolce żeby się ich pozbyć, ale nic bardziej mylnego (jak to mówi Radek Kotarski) - nie jest to dla nich przeszkodą: siedzą na nich, obok nich, za nimi  - generalnie urządziły sobie przytulne siedzonko niczym pierdolony fakir.

Kiedy już wsiądę do tramwaju i poczuję się bezpiecznie na mojej drodze pojawiają się znowu przeciwności losu. Nienawidzę jak ludzie nie potrafią się sprawnie przemieszczać, robią zatory i gnieżdżą się wszyscy jak sardynki przy samym wejściu wówczas, gdy połowa przestrzeni jest jeszcze pusta. Nie daj boże przeciskać się  żeby przejechać w cywilizowanych warunkach to  Cie wszyscy potraktują morderczym spojrzeniem ... Czasami mam wrażenie, że powinnam jeszcze przeprosić, a najlepiej to w ogóle wyjść z tramwaju.

Poza tym zawsze  znajdzie się grupka nastolatków, którzy robią taki hałas, że słyszę ich mimo słuchawek w uszach -a to nie lada wyzwanie! I od rana muszę się zmierzyć z tym pierdolonym hałasem, a co gorsza z płaczącym dzieckiem. Nie zrozumcie mnie źle, dzieci czasem płaczą i mają do tego pełne prawo, ale ja po prostu lubię od rana ciszę i spokój w innym przypadku moja równowaga zostaje zburzona niczym nieudane posunięcie w Jenga!

Kolejna sprawą, która doprowadza mnie do wyżej wymienionej furii są wredne stare baby (zwane dalej krokodylami). Pomimo braku miejsca na jakikolwiek ruch, one zawsze biegną i przepychają się do wolnego miejsca. Dziwne, że postać 5 minut nie mogą, ale żeby z łokcia w nerki wyrżnąć to są pierwsze w kolejce. Jeszcze śmieszniejszą sprawą jest to, że ze zwinnością maratończyka przemieszczają się do wolnego miejsca, żeby położyć sobie zakupy - serio!? Swoją drogą, co te krokodyle robią o 7 rano w tramwaju skoro są na emeryturze ... Zaobserwowałam też, że w niektórych liniach natężenie krokodyli jest większe - przypadek ? Nie sądzę! :)

Siedząc w moim pięknym przeszklonym biurowcu niemalże codziennie widujemy takiego właśnie krokodyla, który dyla z kulą u boku przez jedną z bardziej ruchliwych ulic w Poznaniu i wygląda to przekomicznie. Dochodzi do skraju trawnika, kiedy nic nie jedzie, hyc kulę unosi i bez problemu przebiega, przechodzi przez barierkę - normalnie jak młoda antylopa. Po czym przemierza kolejne dwa pasy i dochodząc do chodnika znowu kula okazuje się być przydatna, no ale przecież z kulą ktoś na 100% ustąpi jej miejsca:) Spryciula!
Podobno była jeszcze jedna, która pchała do autobusu wózek inwalidzki, żeby sobie spocząć:) Można? Można!:)

Jadąc dalej można zaobserwować kolejna sprawę - ludzie nie potrafią powiedzieć zwyczajnego przepraszam, kiedy chcą przejść - wiecznie się na tzw. chama przepychają z obrażoną miną jakby to była moja wina, że jest tłok rano w tramwaju. Kiedy ja z uśmiechem mówię przepraszam to i tak patrzą na mnie jak na kosmitkę z miną jak srający kot (nie wiem skąd mi się to określenie wzięło, ale wydaje mi się być trafne:))

W połowie drogi mniej więcej zawsze do tramwaju lubi wejść najbardziej na świecie śmierdzący  i pijany żul - o dziwo zawsze ten sam i kolejne 10 minut spędzam na tym, żeby nie zejść, bo owa specyficzna woń roznosi się bardzo intensywnie na CAŁY tramwaj, no ale co zrobisz? Nic nie zrobisz - Pan żul przecież też musi się jakoś przemieszczać z punktu a do punku b:)

Wreszcie pora wysiąść  i przebiec szybko, bo jest akurat zielone światło, które lubi się zapalać raz na 10 minut, a wolałabym żeby kolejny autobus mi uciekł sprzed nosa i co? ZAWSZE ale to ZAWSZE znajdą się dwie koleżanki, które wychodzą żółwim tempem i stają na pogaduchy bezpośrednio w wejściu  i kiedy chce je szybko i bezkolizyjnie ominąć zawsze na mnie złowieszczo cmokną, no bo jak ja bezczelna mogę je omijać, kiedy one właśnie sprzedają sobie buziaczki na dzień dobry...

Całe szczęście ostatni autobus odjeżdża zawsze punktualnie i udaje się bez większych problemów dojechać do pracy - ale nic straconego przecież czeka mnie dokładnie taka sama podróż do domu 8h później!:)

Jak u Was wygląda przemieszczanie się komunikacją miejską?:) Może bardziej komfortowo? Może ludzie są bardziej bystrzy i nie stoją z uporem maniaka w samym wejściu? Dajcie znać!:)

PS. Tak wiem - byłabym spokojniejszym człowiekiem, gdybym miała prawo jazdy i samochód- aktualnie jestem na etapie przyswajania tego faktu, że pora chyba wziąć się za to!:)

20 komentarzy:

  1. A u nas zw względu na wybory wprowadzili teraz autobusy miejskie darmowe, więc wyobraź sobie co się w nich dzieje :/ wszyscy ściśnięci jak sardynki jeżdzą, śmierdzi, duszno, każdy się bije o miejsce siedzące :/ grrrrrrrrrrr....
    szczerze powiedziawszy już bym wolała znów za nie płacić, ale przynajmniej jeździć w miarę komfortowych warunkach :P
    dzięki za odwiedzinki i pozdrawiam :) Daria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Darmowe? Jezu mam nadzieję, że u mnie w mieście tak nie będzie, bo się ludzie pozabijają dosłownie - ktoś wtedy zginie:P

      Usuń
  2. jestem zmęczona samym czytaniem :P

    a co do prawka i auta - te same nerwy Cię czekają! kilometry korków, ślamazary, wymuszacze pierwszeństwa i głupie baby, które widzę na kilometr!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się zmęczyłam samym pisaniem:D hehehhe

      Może i w aucie też nerwy ale przynajmniej nikt sie nie ociera o Twoje cztery litery ..... :D

      Usuń
  3. I dlatego jeżdżę rowerem :D chociaż zdarzają mi się przejażdżki tramwajem lub mpk, więc zawsze, któryś z wymienionych przez Ciebie przypadków, się napatoczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jula, ale pojazd :) szczególnie tym gołębiom się dostało hehe :) szczęśliwie pół roku temu zrezygnowałam z komunikacji miejskiej na rzecz przytulnego, wygodnego i skórzanego miejsca pasażera w aucie mojej sis. Do dziś dzień celebruje wycieczki do pracy w tych o niebo bardziej komfortowych warunkach. Wcześniej niestety dzieliłam scenariusz z Twojego wpisu, ścisk, tłok i gorąc był mi za pan brat. cieszę się z tej rozłąki i każdemu ją polecam. dzień wydaje się o wiele milszy, bez niepotrzebnych stresów z miejskiej komunikacji. Bądź dzielna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wspomniałam zbieram się od dłuższego czasu do prawka, chociaż jak mam być szczera zupełnie nie czuję się za kierownicą, dlatego tak opornie mi to idzie:P

      Usuń
    2. Daj spokój, kwestia przyzwyczajenia :) odważnym będzie trzeba być tylko raz - na pierwszej wycieczce, potem jest już dobrze :) trzymam kciuki za decyzję o kursie :)

      Usuń
    3. Kurcze, wszyscy mnie tak zachęcają:P a ja taka uparta:D

      Usuń
  5. Ja prawko zaczęłam robić niecałe 2 miesiące temu. Egzamin za 3 tyg. mam nadzieję, że się uda :D Absolutnie Cię rozumiem, komunikacja miejsca to często koszmar. Żałuję, że za prawko wzięłam się tak późno bo to naprawdę nie jest takie trudne i sprawia dużo frajdy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noooo to trzymam kciuki! Proszę meldować jak poszło na egzaminie koniecznie!!:)

      Usuń
  6. ja od kilku lat mam swój samochód, więc jak już jeżdżę autobusem raz na rok to czuję się o kilka lat młodsza jakbym była w liceum i jechała do szkoły, niesamowite uczucie:D krokodyle - tej nazwy nie znałam!:) w końcu teraz można wypożyczyć kulę już od 1zł dziennie, proszę ile korzyści taka kula daje:D masz szczęście, że trafiasz na swojej drodze na cichych żuli, ostatni mijający mnie żul wybełkotał do mnie 'pragnę Cie' co skończyło się moim wyciem 'łeee' na pół parku, zdecydowanie najohydniejszy tekst od żula ever! a tak w ogóle Pzń przepiękne miasto, mam tam rodzinę i bywam przynajmniej raz do roku:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli usłyszałabym od żula "pragnę Cie" prawdopodobnie umarłabym ze śmiechu :D Co to za akcja w ogóle:P To mi się jeszcze nie zdarzyło, ale wiadomo wszystko przede mną:D

      Poznań piękny to prawda, ale mi już się chyba znudził :)

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Trzeba wymyślić jakiś niecny plan na te wszystkie niemiłe sytuacje:P i na te moje nieszczęsne gołębie!:P

      Usuń
  8. Oczywiście, że istnieje taka liczba jak pierdylion i w końcu ktoś poza mną to wie:D Ludzie gnieżdżacy się przy wejściach to moi ulubieńcy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierdylion to taka liczba, której nie da sie ogarnąć, dlatego są ludzie, którzy wątpią w jej istnienie:D

      Usuń
  9. Podróże miejską to bolączki, ale też przygody. no bo powiedz sama, czy w aucie miałabyś poranki pełne wrażeń?
    U mnie na razie do najciekawszych doświadczeń należy bójka kierowców autobusów. Poszło o jakąś mijankę. Tamten wszedł do kabiny naszego. No i się zaczęło. A ludzie spokojniutko czekali aż panowie pozałatwiają swoje sprawy. Odezwała się tylko na koniec jakaś emerytka: -Pan nie może teraz jechać, bo nas pozabija, pan jest zdenerwowany. Tłum: - Ciiichooo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uwielbiam bójki pomiędzy kontrolerami i pasażerami <3:D

      Usuń