Wariacje na temat "łosia"


[A] Od niedzieli chodził za nami łosoś (za mną i moją współlokatorką Alicją, właściwie to Ala jest moim landlordem;p). Nie miałyśmy jednak pomysłu na wykonanie, dlatego umarł śmiercią naturalną. Do wczoraj. Korzystając z ostatnich dni bezrobocia siedziałam na fejsie i umierałam z nudów, kiedy moim oczom ukazał się rewelacyjny przepis z Kwestii Smaku na pieczone warzywa w sosie miodowo-musztardowym. Od razu przypomniał mi się niedzielny łosoś.

Wskoczyłam więc czym prędzej w buty i pognałam do sklepu po składniki na przyrządzenie owego cuda. Przepis nie jest trudny. Warzywka kroi się szybko, sosy robi się jeszcze szybciej. Ja w ramach kompromisu nie dodałam papryczki czili, ponieważ moja współlokatorka nie przepada za ostrym. Pominęłam też sól w sosie miodowo-musztardowym :) nie jesteśmy jego entuzjastkami. Jeżeli ktoś poczuł, że musi czym prędzej wykorzystać przepis na warzywka, polecam zwiększyć minimalnie składniki do Winegretu, ponieważ mi wydawało się, że jest go odrobinę za mało. Fajnie zrobić go parę minut wcześniej, żeby wszystkie składniki się dobrze zmieszały. Ja zanim wstawiłam warzywa w sosie do piekarnika, na kilka minut wrzuciłam je do lodówki pod folią aluminiową, żeby lepiej wchłonęły aromaty z winegretu. W zasadzie nie wiem czy to działa, ale zawsze tak robię :)




Łososia kupiłyśmy już uwędzonego, w kawałkach po ok. 130 - 150 g. Ja swój lekko posoliłam i posypałam świeżym pieprzem :) Ala zjadła naturalnego polanego sosem miodowo-musztardowym. Poniżej zdjęcia naszego dzisiejszego obiadu.















[J] Agata i ja kochamy łososia w każdej postaci! Kiedy mieszkałyśmy niedaleko siebie ( za czym baardzo tęsknie) ta ryba bardzo często lądowała na naszych talerzach w trakcie wspólnych obiadów.

Dziwnym zrządzeniem losu, jak zawsze genialnie się zgrałyśmy! Obie wpadłyśmy na pomysł "łosia"(bo tak na niego mówimy) wczoraj. Rezultaty pokazujemy Wam poniżej, w celu zainspirowania Was do szybkiego, pysznego i zdrowego obiadu!:)


Po pracy wpadłam od razu do Biedronki, bo tam zawsze kupuję taniego i świeżego łososia (wychodzi połowę taniej, niż w Piotrze i Pawle np), zgarnęłam jeszcze po drodze młody szpinak i głodna, pognałam do domu i wyczarowałam łososia z przepisu, do którego wróciłam już poraz trzeci i bardzo go sobie chwalę!:)




Na jedną osobę potrzebuję ok. 150 g łosia, dwa średnie ziemniaki, łyżkę masła i niewiele kremówki, tak żeby mash zrobił się kremowy, ale jednocześnie nie za ciężki:)

Jeśli chodzi o szpinak to najważniejsze, aby pamiętać żeby go nie przesolić, bo bardzo łatwo można przesadzić, polecam dodać dosłownie szczyptę:)

Ostatnia moja rada będzie dotyczyła grilowania łososia:) Idealnie wysmażony jest, kiedy griluję go 8 minut ze strony ze skórą i 4 minuty stronę bez skóry :)








A&J

5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Do zeszłego roku też tak uważałam, a jednak się przekonałam:) J.

      Usuń
    2. haha, dalej trauma po łosiu z kolorowym pieprzem?? :)

      Usuń
  2. jadłam, to się wypowiem. dobre było ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ala powinna częściej się wypowiadać, zwłaszcza że teraz mieszkamy razem i jest codziennym uczestnikiem i testerem moich eksperymentów :) do dzieła! :)

      Usuń