Człowiek chaos


Miało być o muzyce. O tym, że dobry numer może zrobić nam dzień, a zły z rana psuje nastroje na długie godziny w pracy. Ale wyszło mi o tym jaki ze mnie człowiek chaos.
O dziwo normalnie jestem całkiem ułożona, jak szykujemy się na imprezę to zawsze jestem gotowa przed wszystkimi i muszę na nich czekać :) podobnie rzecz ma się ze wszystkimi innymi czynnościami obejmującymi wyjście z domu o określonej porze, poza wyjściem do pracy. Nie wiem jak to jest, że wstając o 7 rano mam problem, żeby wyrobić się na 10.

Przy czym o 8 jestem po śniadaniu, kawie, prysznicu i wszystkich czynnościach niezbędnych do wyjścia, wliczając mejkap i wybranie i skompletowanie garderoby.
Do pracy mam około 35 minut piechotą i wstaję tak wcześnie w założeniu,  że tym właśnie sposobem do niej dotrę, ale… właśnie. Budzi się we mnie człowiek chaos i zazwyczaj 9.28 pędzę z językiem na brodzie na przystanek, bo zaraz spierdoli mi autobus. Sytuacja z czwartku. Wyrobiłam się pięknie, siedzę sobie, słucham przyjemnej muzyki, żeby pozytywnie się nastroić na resztę dnia i co? 9:15 spokojnie zbieram się do wyjścia i nagle robi się 9:26 więc biegnę. W połowie klatki zdaję sobie sprawę, że czegoś zapomniałam. Lecę do domu, nerwowo szukam klucza, biorę co mam zabrać, ale połowy nie mogę znaleźć… Nic to pobiegłam na przystanek, zdążyłam, ale znowu skąd ten chaos.
Tylko raz udało mi się pójść do pracy piechotą, z tym  że i tak się zlękłam, bo wyszłam za późno i szłam w stresie, że się spóźnię :) Też tak macie??
A.

1 komentarz: